Na co umarł Andreas Moritz? O przyczynach oraz okolicznościach jego śmierci (w październiku 2012 roku) mówi nam jedynie oficjalne oświadczenie bliskich oraz współpracowników. Oto tłumaczenie: Drodzy Przyjaciele, odkąd Andreas odszedł, otrzymaliśmy z całego świata zapytania od jego przyjaciół, kolegów i klientów z prośbą o wyjaśnienie przyczyn i okoliczności tego zdarzenia. Mamy podstawy uważać, że przyczyny śmierci Andreasa należy szukać w poważnych problemach zdrowotnych, z jakimi borykał się we wczesnym dzieciństwie. W tamtym czasie lekarze w Niemczech, gdzie Andreas Moritz się urodził i wychowywał, zdiagnozowali u niego kilka poważnych schorzeń, wśród nich młodzieńcze reumatoidalne zapalenie stawów i poważną arytmię serca. Nie będąc w stanie uporać się z jego chorobami dawali mu, z tego co wiemy, nikłe szanse na przeżycie: maksymalnie do okresu dojrzewania lub wczesnej dorosłości. Andreas pisał i mówił o tym w kilku książkach i wywiadach. Zdając sobie sprawę, że medycyna konwencjonalna nie była w stanie mu pomóc, Andreas jednocześnie uświadomił sobie, że jedyną realną szansą na pokonanie chronicznych i wyniszczających go problemów zdrowotnych było gruntowne poznanie tego, jak naprawdę funkcjonuje ludzkie ciało. I tak oto przed ukończeniem 15 roku życia, Andreas zaczął dogłębnie studiować działanie ludzkiego układu trawiennego, eksperymentując z wieloma wariantami swojej diety i zmieniając zwyczaje żywieniowe. W końcu odkrył, że pożywienie pochodzenia zwierzęcego (białko) zatruwało jego organizm, a gdy je wyeliminował, wiele z nękających go objawów zniknęło. Jego ogromna i niesłabnąca pasja, aby coraz lepiej poznawać warunki utrzymywania i przywracania ludzkiego zdrowia naturalnymi metodami, a także dzielenie się tą wiedzą, mądrością i doświadczeniem w celu pomocy innym ludziom na całym świecie pozostały jego głównym celem i motywowały jego działania przez całe życie. Dzięki temu Andreas odkrył, że płukanie wątroby i woreczka żółciowego (opisane w jego książkach, przede wszystkim w Oczyszczanie Wątroby i Woreczka Żółciowego), jest najskuteczniejszą naturalną, nieinwazyjną terapią, która wreszcie pozwoliła mu (w dużej mierze) przywrócić zdrowie swoje, a następnie milionom osób na cały świecie. Na kilka miesięcy przed swoim przejściem, Andreas zetknął się z wyjątkowo trującym rodzajem pleśni. W wyniku tego zdarzenia, wraz z upływem czasu, pojawiły się u niego komplikacje, które doprowadziły do niewydolności zastawki jego serca, co było następstwem poważnej arytmii serca z okresu wczesnego dzieciństwa. Z oczywistych względów Andreas odmówił poddania się inwazyjnemu leczeniu i zabiegom chirurgicznym, kierując się głębokim wewnętrznym spokojem i przekonaniem, że oto jego czas na Ziemi wypełnił się. Powszechnie wiadomo, że Andreas już za życia wyzbył się wszelkiego strachu przed śmiercią. Odszedł przy boku swej ukochanej żony Lillian, w spokoju, spełniony na poziomie serca, umysłu i duszy. Tyle rodzina i bliscy współpracownicy Andreasa Morita (link do angielskiego oryginału jest tu). Mój, polskiego wydawcy książki “Rak Nie Jest Chorobą”, komentarz jest następujący: Może obyczaj każe, ale ja nie będę składał kondolencji. Byłoby to bezmyślne i wysoce niestosowne, zwłaszcza w tym przypadku. Mamy do czynienia z odejściem człowieka, który tak pisał o śmierci (cytat z Rak Nie Jest Chorobą): Śmierć fizyczna jest namacalnym, wymiernym doświadczeniem jedynie dla tych, którzy zostają opuszczeni. Dla istoty bytu – czyli Wyższego Ja – tej osoby która odchodzi, śmierć nie ma większego znaczenia. Tak naprawdę osoba taka nie odczuwa straty czegokolwiek, a jedynie zysk w postaci wzrastającej radości, mądrości i miłości. Śmierć fizyczna nie dotyka bytu, który do tej pory znajdował się i wyrażał w fizycznym ciele. Wąż, który wyzuwa się ze swojej starej skóry, nie martwi się tym, że część jego ciała umiera i odpada. (…) Osobiście kilkakrotnie przekroczyłem granicę śmierci podczas ataków poważnych chorób lub traumatycznych wydarzeń. Mój ojciec doświadczył takich samych przeżyć, ale żaden z nas nie miał wrażenia, że umierał. Przeciwnie. Intensywność bycia żywym, obudzonym i świadomym wszystkiego wzrastała tak bardzo, że poczucie umierania było odległe niczym najdalsze galaktyki. Dla kontrastu – bycie wciąganym z powrotem w chore ciało fizyczne przypominało umieranie. Gdy pochowałem moją matkę, był to dzień święta, dokładnie tak jak chciała. Zamiast użalania się nad nami samymi po stracie bliskiej osoby, lepiej uczcić odchodzącą duszę, ciesząc się wraz z nią. Jedynym bólem i żalem, jaki odczuwasz, umierając fizycznie, jest ten, że osoby ci drogie, które pozostaną, nie mogą dzielić twojej niewyobrażalnej radości i wielkości bycia prawdziwie wolnym. Nic w tobie ani z ciebie nie znika, kiedy przechodzisz przez doświadczenie śmierci. Zatem zgodnie z wolą Andreasa warto, abyśmy zachowali spokój i radość w obliczu jego śmierci. Zwłaszcza, że odszedł jako człowiek spełniony. My zaś, którzy jeszcze kontynuujemy swą ziemską podróż, skoncentrujmy się raczej na tym, aby zapracować na owo uczucie spełnienia, kiedy wybije nasza godzina. Wyobraźmy sobie, że bez tego po prostu nie wypada umierać. Owszem, liczyłem na dalszą współpracę z Andreasem, ponieważ książka “Rak Nie Jest Chorobą” z pewnością nie wyczerpuje poruszanych w niej tematów. Czy jednak poza tym śmierć Andreasa Moritza coś zmienia? Przeciwnicy jego pracy powiedzą: oczywiście. Umarł stosunkowo młodo. Taki z niego terapeuta, a sam nie potrafił się całkowicie wyleczyć. Jaką wartość mają w obliczu tego jego rady? Czy rzeczywiście Andreas Moritz nie potrafił się wyleczyć? Wychodzi na to, że – biorąc pod uwagę schorzenia, na jakie cierpiał we wczesnym dzieciństwie – żył około trzy razy dłużej niż prognozowali lekarze. Więc coś jednak potrafił. Nawet “coś więcej”. Dodajmy do tego tysiące ludzi, którym w czasie swojej kilkudziesięcioletniej pracy terapeuty pomógł wyzdrowieć. Czytajmy zatem, co ma do powiedzenia. Oczywiście czytajmy krytycznie, porównując z naszym własnym doświadczeniem i naszą mądrością życiową. Jak zresztą zawsze, kiedy mamy do czynienia z czyimiś mądrościami i doświadczeniami. Fakt, że ktoś jest mniej lub bardziej uznanym autorytetem nie zwalnia nas z samodzielnego myślenia. Czy Andreas Moritz umarł zbyt młodo? 58 lat to rzeczywiście nie wydaje się stosowny wiek na odejście, zwłaszcza jeśli chodzi o człowieka, który wnosi do świata niebagatelną wartość. Pominę fakt, że podobne pytania zadajemy sobie w przypadku lekarzy medycyny konwencjonalnej. Gdzie są doktorzy tak znający się na zdrowiu, że dożyli w nim 100 lat? Zatrzymajmy się na określeniu “zbyt młodo”. Jaki wiek jest dobry na śmierć? Dla kogo dobry? Wielki mistyk i uzdrowiciel chrześcijański XX wieku, Joel S. Goldsmith, tak pisze w pierwszym tomie “Przerwy w Wieczności”: Nasza życiowa ekspresja wewnątrz roz-działu [ziemskiego życia] nie musi być ograniczona do stu lat plus dziesięć czy dwadzieścia, lecz z drugiej strony, nie ma to żadnego znaczenia, czy życie zakończy się w wieku stu lat czy znacznie wcześniej, gdyż to nie liczba lat jest tym co nas rozwija: to intensywność doświadczeń jest tym, co poszerza świadomość. [Uściśliłbym: nie tyle intensywność doświadczeń, ile uwaga doświadczeniom poświęcana, w ślad za którą idzie nabywana mądrość. Można bowiem mieć krótkie intensywne życie, lecz puste, tępe i bezowocne – przypis mój.] Niektórzy mogą zakończyć ten ziemski cykl wewnątrz roz-działu w wieku lat trzydziestu, czterdziestu lub pięćdziesięciu, a inni mogą żyć siedemdziesiąt, osiemdziesiąt, dziewięćdziesiąt lub nawet sto lat; ale czy odejdziemy w młodym czy późnym wieku, okres życia można zakończyć w zdrowiu, jeżeli dokonaliśmy tego pojmując życie jako rozszerzającą się świadomość, a nie jako ograniczony okres czasu. Jeśli dobrze rozumiem oświadczenie współpracowników, Andreas nie odszedł w zdrowiu. Nie traktowałbym więc jego rad, jako ostateczne. Weryfikowałbym je w oparciu o inne źródła oraz o własne doświadczenie. Myślę, że doskonałym ich uzupełnieniem są prawdy duchowe zawarte w Ewangelii lub innych głębokich pismach ludzkości (jak choćby Sztuka Duchowego Uzdrawiania autorstwa Joela S. Goldsmitha). Z drugiej strony, Andreas Moritz odszedł jednak w pokoju i spełniony, co oznacza, że wykonywał cenną pracę w zgodzie ze sobą, ze swoim głębokim wnętrzem. Dlatego warto wziąć pod uwagę jego spuściznę. Podejrzewam, iż gdzieniegdzie się mylił, a niektóre jego stwierdzenia zweryfikuje przyszłość. Ale ogólnie rzecz biorąc uznaję go za człowieka, który wyprzedzał swoje czasy.
Andreas on a three-day crossing of the Haute Jura in France in July. Nationality: German. Occupation: Missionary. Missions with C4C: Peru 2023. How long have you climbed? Hiking I started in around 2010, climbing and mountaineering in 2014. Type of climbing you do: Bouldering, some crag sport climbing, some hiking, nowadays unfortunately nearly no mountaineering. Highlight of climbing career
REDAKCJA: Natalia PaszkoPROJEKT OKŁADKI: Krzysztof NierodzińskiTŁUMACZENIE: Juliusz PoznańskiWydanie IBIAŁYSTOK 2019ISBN 978-83-8171-220-0Tytuł oryginału: Lifting the Veil of Duality. How to be Free and Without JudgmentCopyright © 2002 – 2010 by Andreas MoritzPublished by agreement with Ener-Chi Wellness Center,LLC through The Yao Enterprises, LLC.© Copyright for the Polish edition by Studio Astropsychologii, Białystok 2018 All rights reserved, including the right of reproduction in whole or in part in any prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być powielana ani rozpowszechniana za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych bez pisemnej zgody posiadaczy praw ta zawiera porady i informacje odnoszące się do opieki zdrowotnej. Nie powinny one jednak zastępować porady lekarza ani dietetyka. Jeśli podejrzewasz u siebie problemy zdrowotne lub wiesz o nich, powinieneś skonsultować się z lekarzem, zanim rozpoczniesz jakikolwiek program poprawy zdrowia czy leczenia. Dołożono wszelkich starań, aby informacje zaprezentowane w tej książce były rzetelne i aktualne podczas daty jej publikacji. Wydawca i autor nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek skutki dla zdrowia mogące wystąpić w wyniku stosowania zaprezentowanych w książce na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Białystokul. Antoniuk Fabr. 55/2485 662 92 67 – redakcja85 654 78 06 – sekretariat85 653 13 03 – dział handlowy – hurt85 654 78 35 – – detalstrona wydawnictwa: informacji znajdziesz na portalu PRAWNAAutor niniejszej książki, Andreas Moritz, nie zaleca stosowania żadnej konkretnej formy terapii, lecz uważa, że fakty, postacie i wiedza prezentowane w tej książce powinny być znane wszystkim osobom zainteresowanym poprawą zdrowia psychicznego i fizycznego. Autor dołożył wszelkich starań, by wybrane zagadnienia przedstawić w sposób zrozumiały i by informacje pochodzące z innych źródeł były poprawne i kompletne, jednak ani autor, ani wydawca nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za błędy, nieścisłości, przeoczenia i niespójności. Ewentualne zniewagi wobec osób lub instytucji są niezamierzone. Niniejsza książka nie ma na celu zastępowania porad lekarskich ani leczenia medycznego przez specjalistów, w tym w zakresie zdrowia psychicznego. Czytelnicy wykorzystujący informacje zawarte w tej książce robią to na własną odpowiedzialność. Autor ani wydawca nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za niekorzystne skutki i konsekwencje wynikające z zastosowania procedur opisanych w tej książce. Twierdzenia występujące w tekście mają charakter wyłącznie informacyjny i edukacyjny i opierają się głównie na prywatnych opiniach i teoriach Andreasa Moritza. Autor nie daje gwarancji, bezpośrednio ani pośrednio, skuteczności porad i terapii. Jeżeli nie zaznaczono inaczej, żadne stwierdzenie padające w tej książce nie zostało zrecenzowane ani zaaprobowane przez Amerykański Urząd ds. Żywności i Leków bądź Federalną Komisję Handlu. W kwestii konkretnych zastosowań opisanych tu metod czytelnicy powinni kierować się własnym osądem lub skonsultować się z lekarzem medycyny holistycznej bądź własnym wyrazić głęboką miłość i wdzięczność przede wszystkim wobec mojej wieloletniej partnerki, przyjaciółki, towarzyszki życia i przewodniczki, dr Lillian Maresch, za jej trwałą i niekończącą się miłość i wsparcie oraz za channelowanie rozmyślań (umieszczonych na początku i na końcu każdego rozdziału) istot, które żyły w ludzkiej postaci na Ziemi, teraz zaś przebywają w wyższych tę dedykuję mojej nieustannie powiększającej się rodzinie duchowej oraz wszystkim tym, którzy mają odwagę uznać, zaakceptować i wyrażać swoją boską naturę i cel ziemskiego maja 2010Andreas MoritzKsiążka zawiera specjalne, channelowane przesłania od:księżnej Diany, Alberta Einsteina, Edgara Cayce, Matki Teresy, Mahatmy Gandhiego, Abrahama Lincolna, apostoła Pawła, Merlina, Arystotelesa, Olivera Wendella Holmesa i innych się otworzyć tę książkę – być może masz ochotę, by zacząć ją czytać, a być może nie do końca wiesz, dlaczego dokonałeś takiego wyboru. Być może nawet masz świadomość jakiegoś wewnętrznego bólu, poczucie, że życie to coś więcej, albo czujesz coś na zasadzie: „Gdyby tylko…”. Może szukasz tego czegoś od dłuższego czasu, a może od niedawna. W każdym razie czytasz te cię przyciągnęło do tej książki – właśnie tu i teraz? Być może zaintrygował cię jej tytuł. Być może zrobił to widniejący na okładce symbol podwójnej spirali. Być może twoją uwagę przykuł spis treści. Być może sprawił to ów wewnętrzny ból, który wynika z potrzeby znalezienia czegoś więcej, czegoś, co nada życiu głębsze znaczenie. A może wszystko naraz. Albo powiedzieć tylko jedno: w życiu nie ma przypadków. Książka ta przyciągnęła cię – tu i teraz – z jakiegoś powodu: abyś się uczył, rozwijał, stał się kimś. Czytasz ją, ponieważ jesteś gotów: gotów unieść zasłonę dualizmu i rozpocząć podróż ku wiesz, że w twoim wnętrzu istnieje miejsce – przykryte myślami, uczuciami i emocjami – które nie zna różnicy między dobrem a złem, słusznym a niesłusznym, światłem a ciemnością? Z tego miejsca przyjmujesz przeciwne wartości życia jako Jedno i wiesz, że jedno i drugie jest tak samo ważne dla twojego osobistego rozwoju i dla ewolucji ludzkości na planecie Ziemia. Rumi, jeden z najbardziej wnikliwych poetów w historii tego świata, był przekonany, że wszyscy mamy dostęp do tego miejsca. Ujął to tak: „Gdzieś między dobrem a złem jest ogród. Tam się spotkamy”.W rzeczywistości nigdy nie oddzieliłeś się od tego miejsca Jedności, ale ten świat, pełen różnych sytuacji, warunków i okoliczności, nie pozwalał ci w pełni połączyć się z wyższymi aspektami twojego ja, zwanymi również „Wyższym Ja” bądź „Cichym Obserwatorem” (gwoli jasności: gdy spotkasz się z określeniem „Wyższe Ja”, możesz przez nie rozumieć wszystkie jego poziomy, takie jak naddusza czy źródłowe ja). Jedną nogą, czyli częścią swojej świadomości, stoisz w niższych wymiarach (pierwszym, drugim i trzecim) istnienia, natomiast drugą – w wyższych wymiarach (czwartym, piątym i dalszych). Te dwie części świadomości współistnieją ze sobą. A jednak, co dziwne, większość z nas jest świadoma istnienia tylko w trzecim wymiarze. Ostatecznym celem naszego życia na Ziemi jest stanie się istotą w pełni świadomą – i sprawnie funkcjonującą – we wszystkich naszych wymiarach, bez trudności ani w trójwymiarowym świecie ziemskim stwarza nam możliwość poznania wszystkich plusów i minusów dualizmu: dobra i zła, tego, co słuszne i niesłuszne, światła i ciemności, dostatku i ubóstwa, miłości i lęku. Doświadczanie tych kontrastów dualizmu pozwala nam rozpoznać, kim naprawdę jesteśmy, i odkryć, że wspólne Źródło wszystkich przeciwieństw znajduje się w nas. Zbliżając się do zrozumienia, kim naprawdę jesteśmy, odkrywamy, że osądzanie (postrzeganie pewnej rzeczy, osoby lub sytuacji jako lepszej niż inna) w rzeczywistości uniemożliwia nam odkrycie i zrozumienie naszej prawdziwej istoty. Identyfikując się ze Źródłem dualizmu, zamiast z jego przejawami, aktywnie zaczynamy tworzyć nowy świat, świat oparty na byciu Miłością, nie zaś jedynie na jej odczuwaniu. W końcu odnajdujemy drogę do przeprowadzisz się do nowego domu, będziesz musiał uwolnić się od wszystkich ograniczeń, które na siebie nałożyłeś w okresie dualistycznego życia. Wyzwalasz się poprzez zaakceptowanie tego, kim jesteś. Jest to tak zwane przebudzenie. Proces ten pozwala ci zacząć patrzeć na siebie i wszystkie aspekty życia na tym świecie w nowym świetle: świetle jasności, umiejętności rozróżniania i nieosądzania. Aby wypełnić swój cel życia na Ziemi, musisz jedynie zmienić obecną percepcję na inną – wszyscy zostaliśmy w nią wyposażeni, ale boimy się jej używać. Jeżeli będziesz na nią otwarty, to zarówno materiał zawarty w tej książce, jak i znajdujący się na okładce symbol podwójnej spirali[1] zaczną tworzyć w głębi twojej istoty punkt odniesienia Uniwersalnej Jedności – Jedności, która przyniesie ci doskonałą akceptację siebie i wszystkiego, co odbywamy podróż odkrywcy, szukając owego szczególnego miejsca, Boskiej Chwili (zwanej również „stanem łaski”), gdzie osąd nie ma żadnego znaczenia, gdzie jesteśmy wolni od lęku i oporu, gdzie nie mamy pragnień ani potrzeby ich zaspokajania. To spokojne miejsce: zjednoczony stan ciszy, w którym przeciwności spotykają się i łączą swoje różnice. W miejscu tym, nietknięty przez zawirowania myśli i działań, możesz naprawdę być tym, kim jesteś, być Miłością. Boska Chwila, która jest polem wszelkich możliwości, nie tkwi w przeszłości ani nie jest uwikłana w przyszłość. Jest wolna i zawsze obecna, we wszystkich segmentach czasu. W tym świętym miejscu jesteś w stanie pokoju ze sobą i ze swoim światem. W chwili, w której osiągasz stan łaski (stan nieoddzielenia), jesteś całkowity. Znając własną całkowitość, czujesz się spełniony. Niczego już nie musisz sobie uświadamiać, rozumieć ani doświadczać. Jesteś spokojny, jesteś Miłością, jesteś pełnią. Jesteś w ta zabierze cię do wielu różnych miejsc i przetestuje, a może nawet podważy, wiele twoich przekonań. Wyjaśni ci, dlaczego wszystko, w co wierzymy, ma swoje korzenie w jakiejś formie osądu, który jest świadomością dualizmu. Nasze osobiste punkty widzenia i światopoglądy są obecnie podważane przez kryzys tożsamości. Niektóre wręcz roztrzaskują się w drobny mak. Zapaść obecnego porządku świata zmusza ludzkość do zmierzenia się z najbardziej podstawowymi problemami egzystencjalnymi. Nie możemy dłużej unikać brania odpowiedzialności za wszystko, co nam się przydarza. Gdy przyjmujemy odpowiedzialność, umacniamy strony tej książki powiedzą ci, w jaki sposób tworzysz i poskramiasz własną zdolność do zaspokajania pragnień oraz w jaki sposób kształtujesz przeznaczenie własne i planetarne. Co więcej, znajdziesz tu intrygujące odpowiedzi na pytania o tajemnice czasu. Kilka stron poświęciłem na prawdy i iluzje dotyczące reinkarnacji, na omówienie mylącej wartości modlitwy oraz tego, co sprawia, że związek jest udany, i dlaczego tak często bywa inaczej. Obecnie wydaje się niezwykle ważne, byśmy wiedzieli, dlaczego niesprawiedliwość to iluzja, która skutecznie straszyła nas przez wieki. Zagadnieniu temu poświęciłem cały rozdział. Podczas lektury będziesz miał okazję do uzyskania dostępu do własnej Duchowej Istoty i wykorzystania jej. Dowiesz się, jak doszło do pierwotnego oddzielenia od źródła życia i jak się to ma do niestabilności i lęków, których obecnie tak wielu z nas doświadcza. Powiem ci, jak rozpoznać żyjące wśród nas anioły, co to naprawdę znaczy mieć przeszłe i przyszłe życia oraz dlaczego wszyscy mamy świetlne ciała. Dostaniesz okazję do rozpoznania w sobie najwyższego Boga i odkrycia, dlaczego postrzeganie Boga jako oddzielonego od ciebie odbiera ci twoją boską moc. Poza tym dowiesz się, jak natychmiast się uzdrawiać. Przeczytasz o „nowej medycynie” oraz o przeznaczeniu starej medycyny, starej gospodarki, starej religii i starego świata. I dużo więcej…Wszystko, co zawarłem w tej książce, w jakiś sposób wiąże się z zagadnieniem osądzania, jednak nikt ani nic nie jest tu dewaluowane, postrzegane jako bezużyteczne bądź szkodliwe. Wkrótce dowiesz się, że błędy, wypadki, zbiegi okoliczności, negatywność, oszustwa, niesprawiedliwość, wojny, przestępstwa i terroryzm mają głębszy cel i znaczenie w szerszej perspektywie. Oczywiście sporo z tego, co przeczytasz, być może będzie sprzeczne z twoimi obecnymi przekonaniami. Proszę cię tylko o to, abyś – gdy trafisz na coś, na co westchniesz albo pokręcisz głową – czytał dalej z otwartym umysłem. Otwarty umysł nie ma żadnego systemu przekonań. Otwarty umysł cieszy się wolnością od osądzania. Rozwijamy się, poszerzamy horyzonty i stajemy się tym, kim naprawdę jesteśmy tylko wtedy, gdy ryzykujemy, otwieramy się na nowe idee i sposoby postrzegania siebie i się nie osądzać tego, co czytasz; czytaj sercem i czuj, co te czy inne słowa dla ciebie znaczą, zamiast próbować zrozumieć je racjonalnie. Niektóre treści tej książki będą rezonowały z tobą natychmiast, lecz inne mogą wymagać przetrawienia, zanim nabiorą sensu. Jeszcze inne mogą nigdy nie nabrać sensu – i w porządku, ponieważ wszyscy rozumiemy to, co mamy rozumieć i dzieje się to zawsze w najodpowiedniejszym czasie. Nic nie jest tu właściwe ani niewłaściwe, istnieją tylko różne poziomy wiedzy i poznania. Zawsze jesteśmy dokładnie tam, gdzie swojej prawdziwej istocie jesteś wolny od wszelkich wyobrażeń i przekonań umysłu. Nadszedł czas, by uznać, uszanować i zaakceptować przeciwstawne sobie aspekty życia, osiągnąć stan skwapliwej akceptacji i postawić pierwsze kroki na polu nieosądzania, gdzie czeka nas świt wolności – wolności bycia sobą z całą mocą i chwałą. Gdzieś, kiedyś – może dawno temu? – wiedziałeś, że jesteś wyjątkowy. Czy pamiętasz, że gdy byłeś mały, miałeś poczucie… przekonanie… że jesteś stworzony do rzeczy wielkich, że jest w tobie jakaś magia? Po prostu to wiedziałeś. Ale potem dorosłeś i poświęciłeś mnóstwo czasu na ignorowanie i pogrzebanie tych „magicznych” przekonań o sobie, które jednak gdzieś z tyłu głowy przypominały ci o sobie, szepcząc od czasu do czasu: „A co, jeśli…?”. Najwyższy czas wskrzesić tę wiedzę i sięgnąć po prawdziwe dziedzictwo. Musisz tylko czytać dalej…Życzę ci cudownej podróży do miejsca, do którego przynależysz![1]Szczegółowe objaśnienie symbolu podwójnej spirali znajduje się na końcu 1Skąd się bierze osądzanieStanowisz z nami jedność; nigdy w to nie wątp. W mgnieniu oka możesz mieć wszystko. Wszechświat zaiste jest twoją perłową ostrygą. Trzymaj ją w dłoniach serdecznie i czule, z otwartymi ramionami, okazując dobroć, błogosławieństwa i jedność we wdzięczności za wszystko. Jesteśmy tu po to, by nawzajem sobie służyć, by porzucić egotyczne ja niczym tarczę na polu bitwy, ponieważ rzucając broń, uświadamiamy sobie, że wszystko jest nektarem wypływającym ze źródła Dianachannelowana 7 stycznia 2001 rokuŻycie będzie nic nieznaczące, dopóki nie nadasz mu znaczeniaW naszym dążeniu do doskonałości potykamy się o wiele przeszkód i niekorzystnych sytuacji. Trudności życiowe pojawiają się na czterech obszarach: związków, zdrowia, dostatku i poczucia własnej wartości. Mimo że wszystkie są ze sobą powiązane, każda z osobna wpływa na nas w unikalny sposób. Złamane serce, nagła choroba, utrata pieniędzy czy wykorzystanie przez drugą osobę może postawić nas przed pytaniem: „Dlaczego to mi się przydarzyło?”. Domaga się ono poszukiwania odpowiedzi, która jednak może nigdy nie być satysfakcjonująca. Próba odnalezienia przyczyny życiowych niepowodzeń prowadzi nas przez niekończące się meandry. Dochodzimy wówczas do niepokojącego wniosku, że za każdą przyczyną stoi kolejna. Gdy w końcu przestajesz poszukiwać odpowiedzi na pytania o własne problemy, zaczynasz sobie uświadamiać, że wszystko ma takie znaczenie, jakie sam mu na tym świecie nie jest tym, czym się wydaje. W naszych doświadczeniach i kontaktach z innymi ludźmi nie ma ukrytych znaczeń, nie istnieją też ukryte plany, które na nas wpływają lub mają nad nami władzę. Fizyka kwantowa mówi, że w naszym wszechświecie nie istnieją prawdziwe kolory, kształty ani formy, z wyjątkiem tych, które sami tworzymy w umyśle podczas obserwacji. Podobnie nie istnieje inny sens życia poza tym, który sami tworzymy w umyśle, by potwierdzić przekonania, których nabraliśmy podczas całego życia. Bóg nie istnieje, chyba że ty zdecydujesz inaczej. Podobnie i szatan jest rzeczywisty o tyle, o ile ty wierzysz w jego istnienie. Tak samo anioły nie istnieją, chyba że ty czujesz i wiesz, że cię otaczają. Miłość to słowo nic nieznaczące, dopóki ty nie nadasz mu bezkresnym morzem świadomości, które w jakiś sposób zmuszone jest, by decydować, jakim rodzajem fali pragnie być. Możesz zdecydować, by być wysokimi falami o wielkiej potędze, bądź przybrać postać maleńkich i subtelnych fal, bezlitośnie miotanych większymi. Tak czy inaczej, zawsze pozostajesz morzem. Osąd pojawia się wtedy, gdy zaczynasz kwestionować własną tożsamość i poszukiwać odpowiedzi na pytanie, dlaczego jesteś tym, kim jesteś albo dlaczego zachowujesz się tak, a nie inaczej. Gdy postrzeganie siebie jako małej fali zaczyna ogarniać świadomość, wówczas wiedza o byciu bezkresnym morzem świadomości nagle znika. Wiedza o byciu bezkresnym morzem zaczyna zanikać także wtedy, gdy decydujesz się być ogromną falą. Obydwa doświadczenia – bycia potężnym i słabym – zaprzepaszczają nieograniczony potencjał, którym jesteś. Poświęcasz swoją prawdziwą naturę, by osiągnąć odrobinę przyjemności albo pozbyć się niewielkiego bólu. Siła i słabość to skończone przejawy nas samych, podobnie jak różne fale są przejawami morza, jednak żadną miarą nie reprezentują one twojej prawdziwej tym, kim myślisz[2], że jesteśOsąd to podejmowana przez umysł próba nadania pewnego znaczenia doświadczeniom życiowym. Znaczenie to definiuje z kolei, kim jesteś względem pewnych zdarzeń, okoliczności czy spotykanych przez ciebie ludzi. Inaczej mówiąc, sposób, w jaki świat ci się przedstawia, to dokładna replikacja tego, za kogo bądź za co się uważasz. Jeżeli będziesz postrzegał siebie jako ofiarę nadużycia, wówczas wszędzie będziesz dostrzegał potencjalnych złoczyńców, skutkiem czego w twoim życiu będzie się przejawiało jeszcze więcej nadużyć. Pewnego dnia możesz uznać, że ten niski obraz siebie nie jest już właściwym odbiciem ciebie, i zacząć czuć, że zasługujesz na coś więcej. Za sprawą tej zmiany postrzegania twój świat nie będzie miał innego wyjścia, niż przystosować się do niej i odpowiedzieć na nowe znaczenie twojej osoby, otaczając cię lepszymi i zdolnymi do obdarowywania ludźmi oraz obdarowując cię większym czy inaczej, jesteś twórcą własnego życia, bez względu na to, czy twoje kreacje wydają się pozytywne czy negatywne. W większości przypadków dzieje się to nieświadomie, dlatego procesem kreacji bardzo trudno kierować czy go kontrolować. Nie będziesz mógł w pełni uświadomić sobie swojego prawdziwego potencjału i nim żyć, dopóki nie przejmiesz kontroli nad nadawaniem znaczenia wszystkiemu, co się wydarza w twoim życiu. Większość ludzi chciałaby na przykład wiedzieć, dlaczego spóźnili się na pociąg, zapomnieli zapłacić rachunek za telefon albo skręcili nogę w kostce, gdy postanowili odwiedzić znajomego. Ktoś mógłby podać negatywny powód tych sytuacji, mówiąc: „Nie byłem dziś sobą”, „Powinienem bardziej uważać” bądź „Ale ze mnie głupiec!”. Osoba religijna mogłaby wytłumaczyć te zdarzenia zupełnie inaczej: „Bóg musiał mieć (ważne) powody, bym spóźnił się na pociąg, by przez kilka dni nikt do mnie nie dzwonił albo by powstrzymać mnie przed odwiedzeniem znajomego”. Obydwa rodzaje odpowiedzi to własna kreacja i żadną miarą nie odzwierciedlają one prawdziwego znaczenia tych zdarzeń. Ostateczne powody po prostu nie istnieją. Są one jedynie subiektywnymi projekcjami, w których nie ma obiektywnych czy niezależnych prawd. Nikt poza tobą nie może nadać znaczenia zdarzeniom z twojego życia. W tym tkwi potęga twojego istnienia. Tę moc możesz wykorzystywać w dowolny sposób. To ty decydujesz, dlaczego przydarza ci się to i owo w ten czy inny sposób. Znaczenie tych zdarzeń zależy wyłącznie od w terminalnej fazie raka mózgu może twierdzić, że nie ma już wyboru i musi umrzeć, że „nadszedł jej czas”. Jednak tylko ona może zdecydować, czy guz ją zabije czy nie, i może dokonać takiego wyboru w dowolnej chwili, dopóki żyje. Nie oznacza to wcale, że podjęta decyzja jest dobra czy zła. Oznacza to jedynie, że tylko od tej osoby zależy, czy skieruje swoją nieskończoną moc ku destrukcji ciała fizycznego, czy ku przywróceniu mu zdrowia. Zaledwie garstka ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że to oni sami wywołują autodestrukcję ciała poprzez chorobę autoimmunologiczną taką jak chorujących nie czuje, że ma moc, by uzdrowić samych siebie, co może być przyczyną, dla której zachorowali. Samoocena prowadząca do wniosku o braku zdolności uzdrawiania to w rzeczy samej orzeczenie czy osąd, który staje się samospełniającą przepowiednią – skutecznie blokuje proces leczenia. Nie oznacza to jednak, że osoby te nie mają zdolności samouzdrawiania. Sam fakt, iż są zdolni żyć na planie ziemskim i utrzymywać przy życiu skomplikowane ciało fizyczne, dowodzi, że są niezgłębioną pulą inteligencji twórczej. Zdecydowali jednak, że skierują swoje energie ku urzeczywistnieniu nieświadomej decyzji o niezdolności do samouzdrawiania. Ciało zaś wykonuje tylko podane mu istnieją nieuleczalne formy raka. Niektórzy ludzie decydują, że rak ich nie zabije i wychodzą z tej choroby tak, jakby to była grypa. I rzeczywiście, badania naukowe wykazują, że co najmniej w 85% przypadków rak znika samoistnie. Ci, którzy go mieli, nawet o tym nie wiedzą. Inni zaś boją się raka jak przerażającego potwora bądź jak wpływowego czynnika, który nie podlega ich świadomej kontroli, w związku z czym umierają, niezależnie od tego, jak skuteczna jest zastosowana metoda leczenia. Dlatego rak wydaje się przejmować kontrolę nad ich ciałem i życiem. W rzeczywistości nie ma jednak innych przyczyn, niż te, które sami stworzyli bądź do siebie przyciągnęli. Wypadki, błędy, porażki, osiągnięcia, szczęście, konflikty, pokój czy cokolwiek innego znajdują się w naszym osobistym świecie, wszystko to nasze dzieła, nie zaś Boga czy kogokolwiek innego. Dosłownie mówiąc, to ty sam tworzysz wszelkie powody, dla których coś ci się przydarza w konkretny czy zejdziesz ze ścieżki życia, czy na niej pozostaniesz, zależy od twojej intencji. Gdy nie jesteś świadomy własnej mocy, naturalnym jest, że boisz się czynników zewnętrznych, które mogłyby cię zmartwić albo wyprowadzić z równowagi. Projektowany lęk staje się dekretem, twoją intencją, a także osądem. Jeżeli boisz się chorób, to dosłownie modlisz się czy prosisz o chorobę. Dlaczego? Dlatego, że ze sprawianego przez nią bólu możesz się uczyć. Choroba może ci pomóc pokonać lęk i przywrócić ci moc, którą tak naprawdę jesteś. Jeżeli świadomie postanowisz doceniać chorobę lub wypadek jako okazję do rozpoczęcia długo odkładanej przemiany wewnętrznej i przetransformowania własnego życia, to właśnie tak się stanie. Zasadniczo nic, co ci się przytrafia, nie ma ukrytego przyszłość leży w twoich rękach – w każdej chwili twojego życia. Gdy ci się coś przytrafia (pamiętaj, że sam przyciągnąłeś tę sytuację), to twój stosunek do tego wydarzenia oraz to, co ono ze sobą przyniosło, zależą wyłącznie od twojej intencji oraz interpretacji zdarzenia. Sposób interpretacji rzeczy bądź to, czego się po nich spodziewasz, wynika natomiast z nabytych wcześniej przekonań. Służą one jako kule ortopedyczne, dzięki którym czujesz się bezpieczniej. Tworzysz oczekiwania, ponieważ myślenie, że wiesz, co nadejdzie, pomaga ci tłumić stare lęki i niepewności. Spodziewając się czegoś złego, czujesz, że możesz przygotować się na najgorsze. To jednak jest sytuacja typu „paragraf 22”. Oczekiwania te w rzeczywistości ukazują to, czego NIE chcesz, by się jaki sposób tworzysz własną rzeczywistośćTwoja podświadomość zakorzeniona jest w jedności, czyli osobliwości Ja. Nie może tam być was dwóch. Wszystkie myśli pochodzą z owego Wyższego Ja i jako takie są nieskażone przekonaniami czy wylęknionymi oczekiwaniami. Gdy tylko myśli wypłyną z podświadomości, natychmiast nadajesz im wszelkie możliwe znaczenia, a wszystkie one opierają się na wcześniej przyswojonych przekonaniach i doświadczeniach. Jednak Wyższe Ja nie rozróżnia negatywnego dualizmu, nie zna zwrotów typu: nie, nie mogę, nie będę itd. Dlatego gdy myślisz: „Mam nadzieję, że nie zachoruję na raka tak jak moja matka” albo „Nie chcę, żeby znowu w tym miesiącu zabrakło mi pieniędzy”, twoja podświadomość słyszy: „Mam nadzieję, że zachoruję na raka tak jak moja matka” oraz „Chcę, żeby znowu w tym miesiącu zabrakło mi pieniędzy”.Wylęknione oczekiwania wpuszczają energię dokładnie w to, czego nie chcesz. Twoje Wyższe Ja jest monolitem (a nie dwoistością) i nie ma ograniczeń w umiejętności urzeczywistniania pragnień, dysponuje jedynie nieskończonymi możliwościami. Nie odróżnia instrukcji pozytywnych (nakazów) od negatywnych (zakazów). Wątpliwości i lęki postrzega jako pragnienia wymagające spełnienia. Wszystkie pragnienia „wracają” do czystej świadomości twojego Wyższego Ja w celu ich urzeczywistnienia; dzieje się to automatycznie tuż po tym, gdy je wyrazisz. Wszechświat nie ma więc innego wyboru, jak tylko podążać za instrukcjami umieszczanymi przez ciebie w podświadomości, która ma dostęp do nieskończonej energii i miał raka i przyszedł do mojego gabinetu z pytaniem: „Jak się go pozbyć?”, to w odpowiedzi usłyszałbyś: „Uszanuj go, a to cię wyleczy”. Atakowanie raka w dowolny sposób pomija jego cel i wartość. Rak nie ma cię zniszczyć; pojawił się, by cię wyzwolić z ograniczających przekonań. Próba pozbycia się go świadczy o tym, że uważasz, iż rak to przerażająca choroba, która się ciebie uchwyciła, ty zaś potrzebujesz pomocy, by się jej pozbyć. Prawda jest natomiast taka, że rak nigdy by się u ciebie nie rozwinął, gdybyś nie miał odpowiadających temu przekonań. Rak, który na poziomie fizycznym jest zaledwie dysbalansem przejawionym w komórkach organizmu, jest okazją do zaprowadzenia równowagi we wszystkich aspektach życia i do zaufania sobie samemu. Wybierasz raka, by ci w tym towarzyszył, ponieważ jest najskuteczniejszy w rozwiązywaniu problemów z równowagą. Gdy zaakceptujesz i uszanujesz raka za jego rolę i cel, będziesz gotowy, by pójść dalej i wyleczyć się mocą drzemiącą w twoim wnętrzu. W ten właśnie sposób tworzysz własną ja nie ma żadnych ograniczeń, z wyjątkiem tych, w które wierzysz. Jeżeli chcesz stworzyć dla siebie odmienną rzeczywistość, najpierw musisz poznać własne przekonania. Powodem, dla którego wyposażono cię w świadomość, jest danie ci możliwości zbadania tych przekonań i ukazanie twojemu wewnętrznemu ja innego obrazu rzeczywistości. Nie ma takiej potęgi na świecie, która mogłaby odebrać ci tę zdolność. Gdy się na kogoś gniewasz, to przyczyną tej emocji jest wyłącznie twoje przekonanie na temat tej osoby, a nie ona sama. Emocja ta opiera się głównie na twoich przekonaniach. A zatem, opierając się na własnych przekonaniach, najpierw tworzysz pewne emocje, a następnie odpowiadające im myśli, które z kolei wzmacniają twoje przekonania. Myśli te mogą (lub nie) prowadzić do działań, dzięki którym urzeczywistnią się w twoim twój nowy znajomy obiecuje zaprosić cię na randkę przy kolacji. Robisz się na bóstwo i spodziewasz się wspaniałego wieczoru, jednak on się nie zjawia. Jedna możliwa reakcja to rozczarowanie i idąca za tym frustracja z powodu włożonego przez ciebie wysiłku w przygotowania, a w końcu złość, ponieważ wierzysz, że cię wystawił albo zapomniał o waszej randce. Druga możliwa reakcja to zaniepokojenie o dobro znajomego, który mógł mieć wypadek samochodowy. Myśl, że coś złego mogło spotkać twojego znajomego, wywołuje w tobie niepokój i zdenerwowanie. Trzecia możliwa reakcja to zaakceptowanie sytuacji taką, jaką ona jest, bez tworzenia projekcji mentalnej na temat możliwych przyczyn spóźnienia. Ta reakcja w ogóle nie wiąże się z emocjami. Niezależnie od rodzaju reakcji, struktura doświadczenia kształtowana jest przez idee i przekonania. Wszystkie sytuacje są z gruntu neutralne. Nie mają w sobie ukrytych znaczeń – znaczenie nadajesz im i bezstronna energia, skażona twoimi osobistymi przekonaniami, przekłada się na konkretne uczucia, myśli i emocje, które z kolei tworzą twoje doświadczenia życiowe. Przekonania sprawiają, że odczuwasz i zachowujesz się w konkretny sposób. Próby uniknięcia, powstrzymywania czy zmieniania niechcianych myśli na nic się nie zdadzą, ponieważ ich korzenie (przekonania) nadal tkwią na swoim miejscu. Obserwowanie tych myśli, uczuć i emocji stwarza możliwość dostrzeżenia przekonań będących ich źródłem. Postrzeganie ich jako neutralnych pozwala nadać im dowolne znaczenie. Zamiast stwierdzać: „Mam przez to wiele problemów”, możesz zadać pytanie: „W jaki sposób mogłoby mi to pomóc?”. Zmieniając mentalnie sytuację pozornie negatywną w użyteczną, ożywiasz i aktualizujesz świadomą zdolność do tworzenia nowej rzeczywistości dla siebie i swojego przekonania i stojące za nimi powody znajdują się w świadomości. Wielu ludzi zakłada, że są one na zawsze pogrzebane w przeszłości – tego bądź innego życia. Jeżeli nie zmienią tego przekonania, nie będą mogli się rozwijać. Wszystkie nasze możliwe przekonania zawsze są z nami zgodne. Najwyższy czas zbadać je wszystkie i pozbyć się tych, które nakładają podstawowe ograniczenia, na przykład: „Nie mogę wykonywać tej pracy, bo nie jestem wystarczająco bystry” albo „W życiu nie można mieć wszystkiego”, czy nawet „Wszyscy musimy się zestarzeć i umrzeć”. Nadszedł czas, byśmy zrozumieli, że każda idea, którą przyjmujemy za prawdę, to utrzymywane przez nas przekonanie. To ono tworzy i kształtuje naszą osobistą już rozpoznasz jakieś przekonanie, będziesz mógł je zmienić i stworzyć nową rzeczywistość. Jeżeli odczuwasz wobec czegoś złość lub smutek, zadaj sobie pytanie, jakie przekonanie musisz mieć, by tak się czuć. Następnie je uznaj. Odkryjesz, że nie ma prawdziwego powodu, który usprawiedliwiałby złość lub smutek, z wyjątkiem iluzji (przekonania) oddzielenia. Przyjęcie szerszego, bardziej jednoczącego zrozumienia sytuacji sprawi, że pojawią się miłujące emocje, które z kolei wywołają myśli całkowicie odmienne od tych, które przejawiałeś wcześniej. To zmieni również twoje zachowanie i przekonania mają swój wewnętrzny, samopodtrzymujący się system wnioskowania i przeprowadzania dowodów. Każde przekonanie ma własne przesłanki, własną relatywną prawdę i perspektywę. Jeśli osoba biedna uważa okradanie bogatych za słuszne, ponieważ bogaci wykorzystują biednych, to najprawdopodobniej zostanie złodziejem, a nawet będzie się z tym czuła dobrze. Stworzyła sobie powody do takiego myślenia. Tu podstawowa zasada mówi, że będziesz w stanie zrozumieć i stworzyć w życiu tylko to, co uważasz za własną prawdę. Widzisz to, w co wierzysz – ni mniej, ni więcej. Nie ma innej rzeczywistości zewnętrznej poza tą, którą tworzysz w swoim wnętrzu. Rzeczy ci się nie „przytrafiają”, lecz są przez ciebie tworzone. Ostateczna prawda o życiu nie opiera się na żadnej idei; jest to stan świadomości, tworzący w oparciu o własne wnętrze – dowolnie i bez ograniczeń. Przybraliśmy ludzką formę, by świadomie uczyć się sztuki tworzysz własną prawdęPoszukiwanie sensu życia to ślepa uliczka; prowadzi donikąd, ponieważ życie nie ma innego sensu poza tym, który sam mu nadajesz w każdej jego chwili. Podejmowanie świadomych decyzji dotyczących jakości życia decyduje o tym, jakie ono będzie. Zamiast szukać sensu jakiegoś zdarzenia bądź życia jako takiego, nadaj mu go. W rzeczywistości ciągle to robisz, tylko nieświadomie. Jeśli więc chcesz ujrzeć cokolwiek mającego na ciebie wpływ w zupełnie innym świetle, świadomie zdecyduj, by nadać temu nowe znaczenie, które będzie zgodne z twoim pragnieniem. Zamiast decydować, że rak pojawił się, by odebrać ci życie (stare przekonanie), możesz postanowić, że stało się tak, abyś bardziej docenił życie, przebudził się do nowego celu albo obdarzył się miłością i uwagą, na które zasługujesz (nowe przekonanie). Stare przekonanie jest ograniczające i destrukcyjne, natomiast nowe jest wyzwalające i wzbogacające. Przekonanie, na którym skupiasz swoją energię, zdecyduje o wyniku sytuacji czy osoby jest dalece nierealistyczne, ponieważ nic na tym fizycznym świecie nie jest rzeczywiste. Niczego nie można przypisać do kategorii dobra lub zła, racji bądź błędu itd. Dualizm istnieje jedynie w umysłach tych, którzy podtrzymują dualistyczne postrzeganie. Z drugiej zaś strony jedność istnieje tylko w umysłach tych, którzy postrzegają wszystko jako jednię. Zostanie lekarzem medycyny jednej osobie może się wydawać słuszne, a innej – nie. To, co dla jednego jest traumatycznym przeżyciem, dla kogoś innego może być ukojeniem. Wielu żołnierzy walczących na frontach II wojny światowej cieszyło się, gdy zostali zranieni przez pocisk albo zabłąkany odłamek, ponieważ wiązało się to z opuszczeniem pola walki i powrotem do domu. Z drugiej strony osoba zraniona we własnym domu może z tego powodu mocno cierpieć, gdyż zostanie zabrana do i cierpienie to kwestia interpretacji, w związku z czym są wysoce subiektywne. Trzęsienie ziemi może być postrzegane jako przerażająca katastrofa, która zabiera setki istnień, ale można w nim również widzieć sposób, w jaki Ziemia się odnawia i stwarza warunki do rozwoju dla milionów innych ludzi. Percepcja i wiedza są różne w różnych stanach świadomości. Świadomość naszego Wyższego Ja nie potrzebuje wiedzy ze źródeł zewnętrznych, natomiast nasze ludzkie ja czerpie informacje i idee ze zmysłów i umysłu. Wyższe Ja dostrzega we wszystkim własne odbicie i pragnie łączyć przeciwieństwa, zaś niższe ja postrzega siebie jako oddzielone od wszystkiego i pragnie dzielić rzeczywistość na odizolowane obiekty czasoprzestrzenne. Mimo to żaden stan świadomości nie jest słuszny czy niesłuszny, lepszy lub gorszy. Każdy z nich ma swoją wartość; jeden służy nauce dualizmu, inny zaś – panowaniu nad w podróży, której celem jest mistrzostwo. Nie jest ono niczym zewnętrznym. Mam na myśli mistrzostwo w świadomym tworzeniu, którego poszukujesz. Już teraz tworzysz swoje sytuacje życiowe – cokolwiek robisz. Książka ta powstała z myślą o tym, by pomóc ci stać się świadomym mocy, której już używasz. Gdy już uświadomisz sobie swoją kreatywną moc, będziesz mógł kierować nią w dowolny sposób. Nawet teraz, gdy słowa tej książki wpływają w przestrzeń twojego umysłu, we wszystkich wymiarach twojej istoty zachodzi restrukturyzacja, która pomoże ci świadomie panować nad każdą chwilą twojego życia. Uświadomisz sobie wówczas, że: Wszystko ma takie znaczenie, jakie sam temu nadajesz. Twoje doświadczenie jest dokładnie tym, za co je uważasz. Nic ani nikt inny nie może go zdefiniować. Jesteś tym, za kogo się uważasz, dlatego w każdej kolejnej chwili swojego życia jesteś obdarowywany wyborem, który może je jest nieświadomym usiłowaniem nadania wszystkiemu znaczenia, dlatego definiuje nas jako dualistycznych graczy. W związku z tym najdonioślejszym wyborem jest osiągnięcie wolności od osądzania i stanie się „działaczem na rzecz jedności”. Osiągnięcie wolności od osądzania to proces polegający na zdejmowaniu kolejnych warstw znaczeń, które nadaliśmy wszystkiemu, co zaszło na przestrzeni wieków (czyli naszych przekonań). Gdy już w niczym nie można doszukać się znaczenia, gdy istnieje tylko jedność WSZYSTKIEGO, przechodzimy przez zasłonę ignorancji i stajemy w prawdzie o własnej mocy. Rozpocznijmy proces zdejmowania kolejnych warstw intelektCała historia ludzkości to historia osądzania. Wszystkie wojny i konflikty na Ziemi, przeszłe i obecne, wynikają z niezdolności ludzi do akceptowania siebie nawzajem takimi, jakimi są, ze wszystkimi unikalnymi różnicami, wadami i zaletami. Wszystkie problemy, w obliczu których staje ludzkość – różnice poglądów, konflikty narodowościowe, rasowe czy religijne, a nawet choroby, spory i ubóstwo – wywodzą się ze świadomości oddzielenia, tzn. poczucia oddzielenia od naszego duchowego ja (Wyższego Ja), a także od praw natury, Ziemi i jej pozorne oddzielenie leży u podstaw wszelkich nieporozumień i osądów. Ajurweda, najstarszy i najpełniejszy system uzdrawiania dotąd dostępny ludzkości, wyjaśnia w sposób niemal dziecinnie prosty przyczyny cierpienia i pomieszania, które dominują w niemal wszystkich dziedzinach życia. Ajurweda, licząca sześć tysięcy lat, której tytuł znaczy „wiedza o życiu”, opisuje jeden konkretny powód wszelkich możliwych chorób atakujących życie na Ziemi: pragya bharat, czyli „mylny intelekt”. Oznacza to, że postrzeganie świata jako oddzielonego od nas to iluzja stworzona przez na ironię, mimo że iluzja ta wynika z niezrozumienia natury życia, nie sposób pozbyć się jej li tylko przez stworzenie prawidłowego intelektualnego zrozumienia. Gdyby tak było, wówczas czytanie świętych tekstów, takich jak Biblia, Wedy, Koran bądź innych ksiąg religijnych albo duchowych, bardzo łatwo usuwałoby tę skazę umysłu i uchroniłoby większość ludzkości przed pułapkami ignorancji i niebezpieczeństwami autodestrukcji. Uczenie się bowiem nie zaczyna się w intelekcie, lecz na najsubtelniejszym poziomie uczuć, na którym dusza decyduje, co jest rzeczywiste, a co nie. Istotnie, błędne przekonanie intelektu możemy odrzucić jedynie, idąc najpierw drogą osądzania, by odczuć, czym jest osądzanie i bycie może przyjmować przeróżne formy i mieć dowolne nasilenie, ale zawsze wiąże się z oddzieleniem. Jeśli na przykład wolisz dziś założyć czerwoną koszulkę, a nie niebieską, oznacza to, że na tę chwilę czujesz, iż czerwona jest bardziej odpowiednia niż niebieska. Przyjmujesz kolor czerwony za „właściwy”, natomiast niebieski za „niewłaściwy”. Tego rodzaju decyzje odpowiadają za tworzenie segregacji i zachodzą na poziomie uczuć. Jeśli postawisz swój racjonalny umysł w takiej sytuacji, to możesz popaść w konflikt, ponieważ – powiedzmy – czerwona koszulka nie pasuje kolorystycznie do twoich spodni. Możesz nawet z tego powodu wpaść w złość. Gdy pójdziesz na imprezę i zobaczysz kogoś noszącego niedobrane kolorystycznie ubrania, wówczas odczuwana przez ciebie złość może nagle odżyć, ty zaś możesz zacząć osądzać tę osobę jako pozbawioną gustu. Oczywiście gdyby ktokolwiek na świecie nosił „niepasujące” kolory, moglibyśmy również nie widzieć w tym nic „złego”.Z tego prostego przykładu widać, że dzielenie rzeczy na „dobre” i „złe”, słuszne” i „niesłuszne” itd. wynika z uczucia osądzania, które jest fundamentem większości życiowych rozbieżności. Dzieje się tak, ponieważ czujemy, że coś jest dobre albo złe, ponieważ ów podział (osąd) przenika nasze myśli, uczucia i działania, a tym samym – tworzy aktualną rzeczywistość naszego życia. Jeśli ktoś mocno czuje, że mógłby rozwiązać swoje problemy finansowe, kładąc pieniądze na stole do gry w pokera albo w ruletkę, zamiast je solidnie zainwestować, to do pójścia do kasyna skłoni go wyłącznie jego osąd. W przypadku wygranej poczuje się wspaniale z powodu podjęcia „słusznej” decyzji, a jego świat będzie wydawał mu się świetlany i pomyślny. Jeśli jednak przegra, popadnie w większy zamęt i beznadzieję z powodu podjęcia „złej” decyzji. Tak czy inaczej, osoba taka zabierze nasiona osądu dalej w życie, które wydadzą plon w postaci kolejnych lekcji na temat praw rządzących egzystencją w dualistycznym już dogłębnie poznamy i emocjonalnie uchwycimy wszystkie możliwe górki i dołki naszej egzystencji w tej wymiarowej rzeczywistości, będziemy mogli świadomie połączyć się z gruntem, na którym stoimy, i postrzegać wszystko, co pojawia się w naszym polu doświadczenia, z mądrością wynikającą z wiedzy ostatecznej. Celem tej książki jest umożliwienie ci przejścia tej drogi bardziej świadomie i sprawnie; ma ona jednak również za zadanie służyć jako narzędzie przekłuwające bańkę iluzji: że jesteś czymś innym niż jednością różnorodności. Gdy już zapuścisz korzenie w jedności swojego Wyższego Ja, twoja percepcja życia radykalnie się zmieni. Osąd, który przynależy do sfery dualizmu, w blasku światła Jedności nie istnieje. Mylny osąd intelektu, pragya bharat, rozpuszcza się w ogniu wiedzy, tak jak lód topnieje pod wpływem oddzieleniaSłowo „osąd” zakłada, że ktoś lub coś jest lepsze bądź gorsze niż ktoś lub coś innego. Wpojono nam, że jeśli coś jest „lepsze”, to powinno być przyjmowane albo akceptowane, zaś tego, co „gorsze”, powinniśmy unikać bądź odrzucać. Dyskryminacja na tle rasowym na przykład nie wynika z różnic istotowych między rasami, lecz ze świadomości oddzielenia istniejącej w osobie, która odczuwa irracjonalny i niekontrolowany gniew wobec innej osoby o odmiennym kolorze skóry. Co więcej, gdy osądzamy osobę mającą osądzający stosunek wobec innych, wówczas powielamy schemat osądzania, którego nie aprobujemy w innych. Rasizm, by posłużyć się przywołanym przykładem, nie zniknie, jeśli będziemy zaledwie forsowali przepisy prawne zakazujące takich postaw w miejscu pracy czy przestrzeni publicznej. Tłumiony gniew, który często wynika z traumatycznych doświadczeń, nadal będzie obecny i może nawet przekształcić się w gwałtowniejsze i niekontrolowane dalszej części książki omówimy naturalniejsze i łatwiejsze sposoby rozwiązywania konfliktów niż te, do których jesteśmy obecnie zdolni. Musimy przede wszystkim zagłębić się we własną świadomość, by odkryć, co tak naprawdę nas niepokoi, gdy posuwamy się do osądu. Skoro jedność jest naszą naturą, to dlaczego cierpimy z powodu świadomości oddzielenia? Dlaczego nie czujemy jedności z innymi? Odpowiedzi na te pytania mają fundamentalne znaczenie dla naszego powrotu z dualności do małe dzieci zwykle nie mają świadomości oddzielenia. Zachowują się tak, jakby cały świat należał do nich. Mają bardzo niewiele zahamowań i obaw dotyczących bycia niechcianymi czy niekochanymi. Przyjmują za pewnik, że ich rodzice i krewni, a nawet obcy, kochają je. Dzieci wykazują nieodparty urok i niewinność, pod wpływem których kruszą się nawet serca z kamienia. Co zatem się z nami dzieje, gdy dorastamy? Dlaczego tracimy tę radosną spontaniczność i otwartość na świat wskutek długotrwałej z nim interakcji? Jesteśmy zaprogramowani na osądzanie, czy możemy zdecydować, by odzyskać dawną moc niewinności?Nauka bycia niedoskonałymWbrew idei, że rodzimy się grzesznikami, postawa osądzająca coś lub kogoś nie jest częścią naszej prawdziwej natury. Nauczyliśmy się osądzania w celu poruszania się po meandrach życia, by odkryć, kim naprawdę jesteśmy. Nabyliśmy tę cechę osobowości, by – po pierwsze – poznać świat przeciwieństw (dualizmu) oraz – po drugie – odkryć skrywającą się pod nim jedność. Gdy nie możemy zaakceptować, że jesteśmy tu dla wyższego celu – to światopogląd zgodny z egzystencjalizmem – wówczas doświadczanie trudów życia wydaje się zupełnie pozbawione sensu i okrutne. Oznaczałoby to, że Bóg, który nas tu umieścił, popełnił wielki błąd. Byłoby to sprzeczne z naszymi instynktami i tyłu głowy wciąż kołaczą się nam pytania typu: „Jak to możliwe, że ktoś tak niewinny i piękny, jak nowo narodzone dziecko, staje się osobą nienawidzącą i zabijającą innych ludzi?”. Rozpatrzmy przykład strzelanin w amerykańskich szkołach. Psychologowie mogą twierdzić, że takie dzieci musiały być ofiarami przemocy fizycznej i emocjonalnej, by przejawiać w swoim życiu tak wielki poziom agresji. Albo że naoglądały się zbyt wiele przemocy w telewizji. Być może łatwy dostęp do broni skłania dzieci do strzelania do rówieśników i nauczycieli. Wszystkie te argumenty są przekonujące, jednak pozbawione szerszej perspektywy, nie są w pełni zadowalające. Dotyczy to wszystkich sytuacji konfliktowych w życiu. Aby lepiej zrozumieć osądzanie i sięgnąć do jego korzeni, a tym samym wszelkiego rodzaju cierpienia, musimy najpierw przyjrzeć się bliżej wczesnym stadiom naszego z nas wyniosło z wczesnego dzieciństwa wstyd z powodu bycia niedoskonałym. Jako szkraby czuliśmy ciepło i pełną miłości aprobatę ze strony rodziców, gdy stawialiśmy pierwsze kroki albo gdy pokonywaliśmy schody po raz pierwszy bez upadku. Nauczyliśmy się jednak również, że gdy nie udawało nam się skutecznie pokonać sił grawitacji, tak jak tego chcieli nasi rodzice, wówczas na ich twarzach malowało się niezadowolenie, a nawet dezaprobata. Mimo że nie byliśmy świadomi subtelnych różnic między ich reakcjami, zauważaliśmy jednak, że jedne są bardziej pożądane od podstawowy wzorzec powtarzał się wielokrotnie na różne sposoby. Przy pewnych zachowaniach spotykaliśmy się z aprobatą rodziców, natomiast przy innych nie przejawiali oni żadnych reakcji, a nawet okazywali nam dezaprobatę. Nie ma nic złego w upadku podczas nauki chodzenia. Wręcz przeciwnie – upadanie i podnoszenie się o własnych siłach jest bardzo korzystne dla fizycznego, emocjonalnego i duchowego rozwoju, podobnie jak w przypadku ptaka uczącego się latać. Pokonując trudności, które zdają się stać nam na drodze do obranego celu, nabywamy bardzo ważnych umiejętności wiele dzieci, które podczas zabawy stłukły kolano albo łokieć. W większości przypadków w pierwszym odruchu zerkały na matkę, by sprawdzić jej reakcję na to zdarzenie. Jeżeli na jej twarzy zauważały strach i zmartwienie, a nawet złość, zaczynały płakać. Gdy natomiast matka uśmiechała się bądź śmiała, to zwykle nie okazywały bólu, a nawet szeroko się uśmiechały. W pierwszym przypadku dziecko interpretowało ból spowodowany upadkiem jako coś złego i bało się, natomiast w drugim nie miało negatywnych skojarzeń, które wywołałyby poczucie naprawdę można ufać sobie?Dzieci często upadają „celowo, ale tak, by wyglądało na przypadek”, jeśli ich organizm potrzebuje podnieść odporność. Rana, w którą wdaje się infekcja z powodu kontaktu z brudem, często służy jako metoda autostymulacji układu odpornościowego, dzięki czemu w sposób naturalny wzrasta odporność na choroby. Zdarza się to wielu dzieciom. My zaś uważamy, że dzieci nie wiedzą, co się dzieje, jednak ich Wyższe Ja i duchowi przewodnicy dopuszczają tylko do tego, co służy ich najwyższemu dobru – nawet jeśli wiąże się to z urazem fizycznym. W procesie tym dochodzi jednak do tego, że ich naturalny instynkt, czyli „niewinna rozmyślność”, stopniowo ulega zniekształceniu wskutek różnorodnych reakcji otoczenia. Zasadniczo wszystkie reakcje w życiu są sterowane przez ego, co oznacza, że zakorzenione są w lęku przed oddzieleniem. Gdyby nie lęk, nie byłoby reakcji, lecz działanie. Oddzielenie możliwe jest tylko na poziomie ego, czyli w świadomości nierzeczywistości, dlatego nic, co wydaje się rzeczywiste, nie jest rzeczywiste. Oddzielenie wydaje się tak bardzo rzeczywiste, ponieważ nie zachodzi percepcja kryjącej się pod nim wielu z nas pamięta, że skarcono nas za niedokończenie przygotowanego przez matkę posiłku? Być może nie byliśmy głodni albo nasze naturalne odruchy stłumiły apetyt z jakiegoś powodu, na przykład złego samopoczucia albo zmartwienia. A może po prostu nie lubiliśmy jej kuchni? Nasze całkowicie normalne i naturalne reakcje organizmu zostały jednak skrytykowane w takich na przykład słowach: „Co za rozpuszczony bachor!” albo „Nie doceniasz darów Boga”.Kilka lat temu zgłosił się do mnie pacjent skarżący się na zaburzenia odżywiania. „Nie mogę zasiąść do posiłku jak normalny człowiek” – powiedział. Gdy zapytałem go o wspomnienia z dzieciństwa na temat jedzenia, ledwie wydusił z siebie odpowiedź, że matka dosłownie wpychała w niego posiłek, gdy nie chciał jeść. Mimo że jego matka uważała, iż jest to właściwy sposób nauczenia syna doceniania przygotowywanych przez nią posiłków – z powodu jej własnej niezaspokojonej potrzeby miłości i szacunku – te „uzasadnione” metody wychowawcze wywołały u niego skrzywiony stosunek do żywności i odżywiania. Posługiwanie się żywnością jako narzędziem edukacyjnym mającym na celu nauczenie dzieci „dobrych manier” właściwych dorosłym stało się bardzo popularne. Dobre intencje rodziców okazały się jednak najsilniejszym czynnikiem odpowiedzialnym za powstanie niewspółmiernie licznej grupy osób cierpiących z powodu zaburzeń odżywiania i otyłości. Osoby te nauczyły się we wczesnym dzieciństwie, że podążanie za głosem własnego ciała jest złe. Dlatego w dalszych okresach życia nie rozumiały języka ciała. Komunikacja między zewnętrznymi a wewnętrznymi aspektami życia została poważnie zaburzona, a tym samym duchowe połączenie ze Źródłowym braku zaufania do siebiePołączenie między Wyższym Ja a świadomością fizyczną ciała – czyli egotycznym ja – ulega głębszemu zaburzeniu, gdy ciało przejawia oznaki dysfunkcji. Zamiast ufać ciału coraz bardziej w miarę starzenia się i współpracowania z nim w okresie choroby, mówi się nam, że ciału nie można ufać, ponieważ się myli. Aby skorygować „błędy” ciała, zwracamy się do specjalistów (lekarzy), którzy odbyli wieloletnie szkolenia i mają umiejętności diagnostyczne pozwalające wsłuchiwać się w głos ciała i decydować, co z nim jest nie w porządku. Następnie stosują odpowiednie procedury, by skorygować jego „błędy”.Lekarze posiadają zalegalizowane uprawnienia do leczenia chorób, ty zaś nie, dlatego czujesz się zobowiązany do przestrzegania wszystkich ich zaleceń. Zmotywowany przez usilne pragnienie poprawy samopoczucia, ochoczo przekazujesz odpowiedzialność za swoje ciało obcej osobie – komuś, kto zna cię kwadrans albo i mniej. Łatwa akceptacja – z twojej strony – idei, że twoje ciało szwankuje, skoro nie jest z nim dobrze, pogłębia w tobie poczucie porażki i niekompetencji. Być może nawet wierzysz, że twoje ciało zawodzi, by sprawić ci kłopoty, więc się na nie złościsz za rujnowanie ci życia i planów. Właśnie wtedy pojawia się poczucie bezsilności wobec własnego ciała. Możesz nawet nie wiedzieć, że tego rodzaju myśli same w sobie mogą być instrukcjami i samospełniającymi się przepowiedniami, które czynią twoje ciało bezsilnym wobec poprawia sytuacji to, że podaje ci się serię szczepionek w celu zapobiegania przyszłym chorobom. Zaczynasz się uczyć, że dookoła żyje mnóstwo „okropnych” zarazków, których jedynym celem jest utrudnianie ludziom przetrwania. Mimo że całe ciało mówi ci – za pomocą odczuć takich jak lęk czy reakcja „walcz lub uciekaj” – że nie potrzebujesz tych interwencji, twój lęk się nasila, a nawet pojawia się poczucie popełniania błędu. Nieświadomie przyznajesz, że masz mniejszą moc niż tabletka albo zastrzyk zawierający unieszkodliwione z tego wszystkiego wynieść przekonanie, że choroba jest „zła”, a zdrowie „dobre” oraz że choroby atakują wszystkich i trzeba je „leczyć” wszelkimi możliwymi środkami. Dlatego często mówimy lub słyszymy: „Takie zdrowie jak twoje to szczęście”. Wydaje się jednak, że to szczęście zmienia się z wiekiem. Siedemdziesiąt pięć procent osób mieszkających w naszych dzielnicach ma lub miało jakiegoś rodzaju raka i większość z nich to emeryci. Czy oznacza to, że u pechowców występuje wyższe prawdopodobieństwo rozwoju raka na emeryturze? Czy naprawdę możemy wskazać pecha jako wiarygodną przyczynę chorób? Z drugiej strony, czy za zawałem bądź wylewem może stać coś bardziej sensownego niż bycie niewinną ofiarą czegoś takiego jak los? Dlaczego choroba zawsze wydaje się hamulcem ludzkiego życia? Na wszystkie te pytania można udzielić tej samej odpowiedzi. Pomyśl: choroba może być szczęśliwym zrządzeniem losu, ponieważ przekierowuje linię życia od tego, co już nie służy naszemu wyższemu celowi, ku temu, co mu służy. Choroba może zaiste być jedną z najbardziej uzdrawiających reakcji naszego ciała, których celem jest nasz powrót do równowagi, zdrowia i pokoju. Jeżeli jednak nie dostrzeżemy tej szerszej perspektywy i nie będziemy otwarci na otrzymywanie ukrytych szans, które oferuje nam życie, będziemy zdolni wyłącznie do osądzania, co jest „dobre” i „złe”, „słuszne” i „niesłuszne”.Wyposażeni w tę wyuczoną zdolność rozróżniania między tym, co słuszne, a tym, co niesłuszne, zaczynamy dzielić cały świat na dwie kategorie: rzeczy pożądanych i niepożądanych. Raz za razem utwierdzamy się w przekonaniu, że musimy być ofiarami sił pozostających poza nasza kontrolą. Uczymy się, że ostatnie słowo należy zwykle do rodziców i nauczycieli, nawet jeśli ich decyzje wydają się stronnicze i nieuzasadnione. Opieranie się zasadom może drogo kosztować. Wszystko obwarowane jest prawem: od jazdy na rowerze po sposób odnoszenia się do sędziego. Rozumiemy, że praw tych należy przestrzegać, inaczej będziemy mieli kłopoty. Z drugiej strony uczymy się również, że bezbronność i niekontrolowanie rzeczywistości nie przysparza nam szacunku innych ludzi, a w niektórych przypadkach możemy nawet zostać odrzuceni i wzgardzeni. Dlatego zaczynamy ukrywać przed przyjaciółmi i bliskimi wszystko to, co – jak zauważyliśmy – nie jest przez nich aprobowane. Możemy się wstydzić bycia nie dość bystrymi i mieć poczucie winy z powodu niespełniania oczekiwań innych, zwłaszcza jeśli są to bliskie nam osoby, na przykład rodzice, przyjaciele, współlokatorzy czy koledzy ze szkoły. W ten sposób kształtuje się scena, na której rozgrywa się dramatyczna walka o akceptację i już, że niezdolność do spełniania oczekiwań innych ludzi jest niepożądana, czyli „zła”. Jest ona powodem krytycyzmu i obniża poczucie własnej wartości. Z drugiej zaś strony bycie „dobrym” we wszystkim jest honorowane i zapewnia nam aprobatę innych. Nasiona osądu zasiane na wczesnych etapach życia zaczynają teraz kiełkować. Zaczyna się zmaganie z życiem i odkrywasz, że musisz być ambitny, by ci się w tym świecie „udało”. Wszystko to zachodzi oczywiście w nieświadomości, co pozwala ci pełną parą wejść do świata osądzania. Z czasem przekonasz się, dlaczego jest to tak ważne i konieczne dla procesu jako skutek edukacjiEdukacja odgrywa jedną z najważniejszych ról w życiu człowieka. Może zdecydować o tym, czy kariera będzie udana, czy nie. Może jednak być również przyczyną rozczarowania życiem. Wszyscy uczniowie uczą się jednego: że muszą się „wykazać”, by być uważanymi za „dobrych uczniów”. Mówi ci się, że tylko ciężka praca zapewni ci godziwe życie. Musisz uczyć się pilnie i z determinacją, by móc konkurować z innymi w tym „egoistycznym” świecie, w którym nic nie jest za darmo. Twoje uczucia nie mają znaczenia – najważniejsze jest to, jakie wyniki w nauce osiągasz i jak dobrze zapamiętujesz przerobiony materiał. Możesz błyszczeć uprzejmością, miłością i hojnością, lecz wszystko to nie ma znaczenia, gdy musisz wypełnić test i pokazać, jak „dobry” jesteś. Nie ceni się ciebie za to, kim jesteś, lecz za to, jak sprawnie komórki twojego mózgu wchłaniają i odgrzebują informacje, niezależnie od tego, czy mają one cokolwiek wspólnego z twoim życiem, czy między twoim światem wewnętrznym a zewnętrznym zaczyna dalej się pogłębiać, a ty uczysz się inwestowania całej swojej energii w wizerunek i przywiązywania do niego wielkiej wagi. Jesteś osądzany głównie za osiągane wyniki, lecz prawie wcale za to, co sobą reprezentujesz jako jednostka, dlatego zaczynasz na tej podstawie osądzać również siebie samego. Wstyd ci za siebie albo masz poczucie winy, gdy oblejesz test, ponieważ zostałeś zaprogramowany, by wierzyć, że sprawne zapamiętywanie nie tylko zawiedzie cię na szczyt, lecz również uczyni cię lepszym człowiekiem. Twoi nauczyciele, rodzice i system edukacji nie aprobują porażek, jeśli więc oblejesz zbyt wiele testów, zostaniesz zmuszony do powtarzania klasy. Jest to bardzo wstydliwe doświadczenie, zwłaszcza w przypadku młodego człowieka. Przekonałem się o tym na własnej samoosądzaniaDorastałem w małym miasteczku w Niemczech Zachodnich. Szkoła podstawowa nie sprawiała mi trudności, lecz gdy w wieku szesnastu lat poszedłem do szkoły średniej, moje wyniki w nauce znacznie się pogorszyły. Czułem się wolny i radosny tylko podczas wakacji. Moi rodzice, jak wszyscy „dobrzy” rodzice, dawali mi ekstra kieszonkowe, gdy czasami przynosiłem dobrą ocenę. Z drugiej strony mój młodszy brat był świetny ze wszystkich przedmiotów i „zarabiał” dużo więcej pieniędzy ode mnie. Dzięki swojej zdumiewającej zdolności do zapamiętywania i przywoływania tego, co przeczytał bądź usłyszał, nawet tylko raz, miał więcej ode mnie wolnego czasu na sposobem doszedłem do wniosku, że stałem się własną życiową porażką, ponieważ byłem zbyt głupi, by zatrzymać informacje w głowie. Nie byłem tak dobrym uczniem jak mój brat, dlatego zakładałem, że rodzice kochali mnie mniej niż jego. Mimo że było to dalekie od prawdy, ja tak czułem. W rezultacie próbowałem udowodnić rodzicom i bratu swoją wartość na innych obszarach, takich jak sport, muzyka czy znajomości. Miałem tylu znajomych, że mój brat stał się zazdrosny. Rywalizowaliśmy ze sobą – każdy we własnej rywalizacja stała się jeszcze bardziej widoczna, gdy musiałem zmierzyć się ze wstydem z racji powtarzania klasy, głównie z powodu niezdolności do zapamiętywania łacińskiego słownictwa i wzorów algebraicznych – uważałem, że do niczego mi się to w życiu nie przyda. Pod koniec semestru nauczyciele pochwalili najlepszych uczniów za wyniki w nauce, ale mi nie mieli do powiedzenia nic poza tym, że nie uczyłem się na tyle dobrze, by przejść do następnej klasy. Poczułem, że jestem głupi, ponieważ nie byłem tak inteligentny, jak większość kolegów i koleżanek z klasy. Podobnie jak moi nauczyciele, uważałem, że inteligencja to coś, co się ma albo nie, a mi najwyraźniej jej brakowało. Idea bycia „nie dość dobrym” wryła się głęboko w moją świadomość, zwłaszcza gdy mój zazdrosny brat w jakimś sensie tryumfował nade mną, zaś moi rodzice, zwłaszcza ojciec, byli ogromnie rozczarowani z powodu przyniesienia przeze mnie tej najgorszej z nowin. Czułem się winny, ponieważ nie pracowałem ciężko i „przysporzyłem” smutku rodzicom. Od tamtego dnia samoosądzanie stało się istotnym elementem mojego życia. Byłem „zły”, ponieważ nie byłem „wystarczająco dobry”.Tworzenie i burzenie fasady wartościowościPodczas ostatnich siedmiu lat nauki w szkole średniej większość czasu poświęcałem na naukę, a tylko odrobinę na zabawę. Chciałem mieć pewność, że już nigdy nie będę musiał powtarzać klasy. Gdy miałem osiemnaście lat, zmarł mój ojciec. Był mi bardzo bliski i mocno za nim tęskniłem, jednak gdy zmarł, poczułem ulgę, ponieważ nie było już w moim życiu nikogo, kto miałby wobec mnie od tamtej pory robiłem wszystko, by już nigdy przed nikim nie okazać słabości. Stałem się ekspertem we wszystkim, czym się w życiu zajmowałem, z wyjątkiem okazywania tego, kim byłem wewnątrz. Przez wiele lat odgrywałem rolę nauczyciela duchowego i uzdrowiciela, co zapewniło mi wielki szacunek i podziw ze strony tych, którym mogłem pomóc i asystować przy ich uzdrowieniu. Byłem w tej roli tak dobry, że nawet nie wiedziałem, że ją odgrywam. Doszedłem do doskonałości w zapamiętywaniu zdobytej wiedzy i przekazywaniu jej innym w sposób dla nich zrozumiały. Wkrótce stałem się znany wskutek skutecznego wyleczenia setek pacjentów z chorobami, których nie zdołano wyleczyć za pomocą terapii konwencjonalnych; byli wśród nich nawet gubernatorzy stanów. Stworzyłem fasadę wartościowości, którą uważałem za prawdziwego jednak jeszcze druga strona mojej osoby – ta żyjąca w cieniu i usunięta z widoku. Moją „ciemną” stronę, słabe punkty, ukazywałem tylko najbliższej mi osobie, mojej byłej żonie Maggie, gdy tylko „nacisnęła odpowiedni guzik”. Nie strofowała mnie, lecz kochała jeszcze bardziej, gdy okazywałem prawdziwe uczucia i emocje, dlatego czułem coraz większą zachętę, by odsłaniać przed nią i innymi swoją wrażliwość, bezbronność i człowieczeństwo. Klątwa samoosądzania, którą sam siebie obłożyłem, zaczęła znikać. Pozbycie się tej głębokiej formy samoosądzania oraz źródła niechęci i konfliktów życiowych zajęło mi kilka sobie uświadomić, że sposób postrzegania siebie i widzenia otaczającego świata w dużej mierze wynika z informacji i opinii zakorzeniających się w psychice od najwcześniejszego dzieciństwa. Rozpoznanie, że wszystkie one mają w pewien sposób ci służyć, to zupełnie inna sprawa. Aby to zrozumieć, musisz najpierw dokładnie zbadać wszystkie zasady i przekonania, którymi karmiono cię odnośnie do tego, jak powinieneś się zachowywać i wyglądać, jak powinieneś się ubierać, ile powinieneś ważyć, gdzie powinieneś robić zakupy, jakim samochodem powinieneś jeździć, z czego powinieneś żyć, z kim powinieneś się przyjaźnić, kiedy powinieneś wziąć ślub albo co jesteś winien rodzicom. Wszystkie te „powinności” tłumią twoje poczucie wolności i wewnętrzną musisz się otworzyć na nowe światy i różne punkty widzenia. Gdy to zrobisz, odkryjesz, że życie to nie tylko zasady – cały świat znajdujący się poza powinnościami, nakazami i zakazami. Uczysz się, że gdy dajesz, otrzymujesz; gdy kochasz, jesteś kochany; gdy odczuwasz współczucie, twoje serce się otwiera; a gdy jesteś szczery z innymi, w twoich relacjach nie ma napięć. Wszystkie te doświadczenia mają wyzwalający wpływ. W przypadku obydwu rodzajów doświadczeń, pozytywnych i negatywnych, uczysz się, że w większości przypadków otrzymujesz to, na co twoim zdaniem zasługujesz i że życie to w dużej mierze samospełniająca się przepowiednia. Wszystkie dramaty życiowe krążą wokół jednego celu: dostrzeżenia swojego prawdziwego Ja. Wszystkie doświadczenia życiowe są odzwierciedleniem sposobu postrzegania siebie. Oznacza to, że dzięki życiu w tym świecie i interakcjom z innymi ludźmi nieustannie patrzymy w lustra, aby dowiedzieć się więcej o tym, kim jesteśmy. „Zgubienie siebie” i „odnalezienie siebie” to wyrażenia, za pomocą których definiujemy te doświadczenia. Tak naprawdę jednak Ja nie można zgubić, więc nie trzeba go również i odnalezienie JaZobaczyliśmy, że potrzeba sądzenia pojawia się wtedy, gdy czujemy się zagrożeni, zlęknieni bądź nieusatysfakcjonowani. Ludzie zakochani czują się tak, jakby byli w stanie objąć cały świat. Ich poczucie szczęścia wykracza poza bariery podziału i pozwala im dostrzegać istniejącą poza tymi podziałami jedność wszystkiego. Nawet jeśli ten stan zakochania to tylko ulotna chwila świadomości jedności, to mimo wszystko ukazuje nam, że jesteśmy zdolni pokonać przepaść oddzielenia istniejącą między naszym światem a patrząca na nowo narodzone dziecko z bezgraniczną miłością nie odczuwa w swoim sercu oddzielenia. Ona i jej dziecko są jednym, w sposób niewidzialny złączeni jednoczącą potęgą miłości. Skąd bierze się poczucie oddzielenia, gdy kilka miesięcy lub lat później matka zaczyna krzyczeć na dziecko albo je karcić za jego zachowanie? Dlaczego niektóre matki stają się zazdrosne, a nawet niechętne wobec własnych dzieci? Dlaczego pary, które ślubowały sobie dozgonną miłość i wzajemną troskę, czują, że nie będą w stanie dotrzymać przysięgi małżeńskiej? Skąd biorą się separacja, nieufność i zaniedbanie, które nas od siebie oddzielają? I w końcu, dlaczego oddzielamy się od osób, z którymi kiedyś czuliśmy jedność?Odpowiedź na to pytanie jest zarazem prosta i skomplikowana. Jest skomplikowana, gdy próbujemy znaleźć odpowiedź w pojedynczych przyczynach, ponieważ za każdą przyczyną stoi kolejna. Wydaje się, że powody, dla których nie potrafimy mieć dobrych stosunków z innymi albo stajemy się osądzający, zakorzenione są w nieszczęśliwym dzieciństwie, przemocy rodzicielskiej, niezaangażowaniu nauczycieli, ograniczeniach społecznych, niekorzystnych warunkach ekonomicznych itd. W rzeczywistości jednak czynniki te reprezentują zaledwie jedno ogniwo w niemal niekończącym się łańcuchu zdarzeń, które leżą u podstaw naszych problemów życiowych. Niezależnie od ich rodzaju, ich wspólnym mianownikiem jest doświadczenie oddzielenia od naszego Wyższego Ja, czyli od stare jak świat poszukiwanie prawdziwej tożsamości wynika z równie starego jak świat oddzielenia od prawdziwej tożsamości. Pytania: „Kim jestem?” oraz „Po co tu jestem?” stały się niemal truizmami w obrębie ruchu New Age, niemniej są one ważne i nie dają spokoju wszystkim ludziom na pewnym etapie życia, choćby nieświadomie. Przyczyna tkwi w tym, że nie możemy stać się pełni i spełnieni, dopóki nie zaczniemy żyć odpowiedziami. Stare porzekadło kusi nas, byśmy znaleźli odpowiedź na to, czego szukamy, zadając pytanie, i to samo dotyczy tych dwóch podstawowych pytań. Na pytanie: „Kim jestem?” nie można odpowiedzieć, powołując się na imię, cechę czy wygląd, ponieważ właściwości te mogą zmienić się w każdej chwili. Jedyna sensowna odpowiedź to JESTEM, ponieważ tylko to pozostaje, gdy ciało umiera, a cały świat znika wraz z nim. Na pytanie: „Po co tu jestem?” istnieje podobna odpowiedź: ABY BYĆ TYM, CZYM JESTEM. Innymi słowy, nie musimy być niczym innym, jak tylko sobą, żeby się spełnić i zmienić świat. Jesteśmy wszystkim, ponieważ jesteśmy jednością ze wszystkim, co istnieje, zaś jedynym sposobem na to, by zagłębić się w tę jedność i wykorzystywać ją dla ogólnego dobra, jest identyfikacja z naszym Wyższym Ja – nic innego nigdy nas nie to większość ludzi definiuje siebie za pomocą kariery, statusu materialnego, wyznania, sympatii politycznych, wieku, a nawet płci, lecz nikt nie definiuje siebie na podstawie wspaniałości własnego światła duchowego. W chwili, w której posługuję się takimi określeniami, jak: jestem artystą, jestem inteligentny, jestem nieudacznikiem, jestem człowiekiem sukcesu, jestem twoim przyjacielem, jestem Pracownikiem Światła, kocham cię, kocham Boga itp., oddzielam siebie od owego wspaniałego światła jedności, którym jestem, i zamiast tego identyfikuję się z ograniczonymi ideami na własny temat, takimi jak: osobowość, pieniądze, znajomości, czym jest dla mnie miłość, kim moim zdaniem jest Bóg jest dla nas na tyle rzeczywiste, iż odczuwanie czego innego jest nienaturalne. Bycie jednością ze wszystkimi ludźmi idącymi ulicą, kwiatami kwitnącymi na łące, owadami i ptakami latającymi w powietrzu, chmurami płynącymi po niebie i ziemią pod naszymi stopami wymyka się wszelkim koncepcjom wyobraźni. Nie wynika ono z żadnej myśli czy idei, lecz z planu znajdującego się przed i poza myślami i ideami. Jest to stan istnienia. Nawet największe i najwspanialsze ludzkie osiągnięcia nie są w stanie opisać PRAWDZIWEGO CIEBIE. Złota bransoletka, złoty pierścionek i złota plomba wyglądają zupełnie inaczej i czemu innemu służą, ale wykonane są z tego samego materiału: ze złota. Ich kształt i forma w jakiś sposób ukrywają materiał, z którego są wykonane. Wystarczy usunąć znaczenie bądź przeznaczenie przedmiotu, a pozostaje tylko to, czym to w rzeczywistości jest: kawałkiem odrzucimy znaczenia i role, które sobie przypisaliśmy lub które przypisali nam inni, pozostaniemy tylko my. Na początku proces ten może się wydawać przerażający i może wywołać poczucie ogromnej utraty i samotności. Niemniej gdy się zmierzymy z lękiem przed utratą wszystkiego i się ponad niego wzniesiemy, gdy znikną wszelkie skojarzenia, wówczas staniemy się świadomi swego fundamentalnego połączenia ze wszystkim. Gdy odpadną od nas wszystkie iluzje o oddzieleniu o bólu oraz podtrzymywane przezeń osądy, osiągniemy ostateczną wolność, wolność BYCIA. Aby odzyskać naszą prawdziwą tożsamość, musimy odczynić wszystkie oddzielenia, które kiedykolwiek istniały we wszystkich naszych licznych wcieleniach. Wszystkie fałszywe tożsamości, takie jak: nie jestem wystarczająco dobry, jestem przerażony, jestem głodny, jestem biedny, jestem bogaty, jestem wpływowy itd. służą swemu celowi tylko w świecie dualizmu. Gdy wkraczamy w świat jedności, całkowicie tracąW Rak nie jest chorobą, autor bestsellerów i międzynarodowej sławy ekspert w dziedzinie zdrowia, Andreas Moritz, udowadnia, że by Andreas Moritz. Paperback
Andreas Moritz - Legend, Medical Intuitive, Write r, Husband and Merciful Teacher He was born on January 27th 1954 and was married to Lillian Maresch (Lilly) who holds a PHD in Psychology. He was a gentle man and had written many books in his lifetime. He was most recognized for his book on liver flushing, The Amazing Liver and Gallbladder Flush.Włącz ciemny motyw, który jest przyjemnieszy dla oczu podczas nocy. Włącz jasny motyw, który jest przyjemniejszy dla oczu podczas dnia. Zaloguj się Włącz ciemny motyw, który jest przyjemnieszy dla oczu podczas nocy. Włącz jasny motyw, który jest przyjemniejszy dla oczu podczas dnia. Zaloguj się Książka “Rak nie jest chorobą” ukazała się w Stanach Zjednoczonych z podtytułem: “Poznaj ukryty cel raka, usuń przyczyny jego powstawania i bądź zdrowszy niż kiedykolwiek”. Jest to całkowicie zrozumiałe – wydaje się, że najpilniej tej lektury potrzebują ci, u których stwierdzono nowotwór (oraz ich bliscy). Jednak “Rak nie jest chorobą” jest książką niemal dla każdego zainteresowanego życiem. Propaguje ona bowiem wiedzę na temat samoregulacji i samoleczenia organizmu ludzkiego. Książka ta przedstawia czytelnikowi zupełnie nowe i radykalnie odmienne rozumienie raka, w świetle którego dotychczasowe poglądy na temat tej dolegliwości tracą aktualność. Pokazuje, dlaczego tradycyjne metody leczenia raka okazują się często śmiertelne w skutkach, co tak naprawdę powoduje raka i jak można usunąć przeszkody, które uniemożliwiają Twojemu ciału samouleczenie. źródło opisu: Wydawnictwo ARIYA, 2011 źródło okładki: Wydawnictwo: Ariya tytuł oryginału: Cancer is not a disease data wydania: wrzesień 2011 (data przybliżona) słowa kluczowe: zdrowie , choroba , rak , uzdrawianie , medycyna naturalna , ajurweda kategoria: zdrowie, medycyna Wróć do góry Nie pamiętasz hasła? Wpisze dane Twojego konta, a my wyślemy Ci link, przy pomocy którego będziesz mógł zresetować hasło. Your password reset link appears to be invalid or expired. Basishandbuch des Notariats: Umfassende Vorschriftensammlung für Ausbildung und Praxis. Der Helfer für die tägliche Praxis und Ausbildung. Garantiert den Lern- und Prüfungserfolg.
Zamieszczone przez: , 5 sierpnia 2015 Książka Andreasa Moritza „Rak Nie Jest Chorobą” jest niezwykle praktyczna. Za najważniejsze uważam jednak dwie rady, które są ponadczasowe, uniwersalne. Zastosować je z korzyścią może każdy, w celu poprawy jakości życia w dowolnej dziedzinie. Podobnych rad udzielał Czuang-Tsy, starożytny chiński taoistyczny mędrzec. Proszę porównać słowa obu mędrców. Żyj w jedności, jedyności i całości Wpierw Andreas Moritz, w książce „Rak Nie Jest Chorobą” radzi tak: Twoja zdolność do odzyskania zdrowia wymaga, abyś poczuł się i stał się jednością na wszystkich poziomach ciała, umysłu i ducha. W innym miejscu powtarza radę w takiej formie: Aby uleczyć raka, musisz stać się jednością, czyli połączyć w całość twoje ciało, umysł, emocje i duchowość. Zaś Czuang-Tsy opowiada historyjkę KOGUT DO WALK: Ji Shengzi hodował dla swojego pana koguta do walk. Gdy minęło dziesięć dni i pan zapytał, czy kogut jest gotowy, Ji odpowiedział: – Nie, panie, nie jest gotowy. Wciąż jeszcze jest próżny i pełen wściekłości. Minęło następne dziesięć dni i książę znów zapytał o koguta. Ji powiedział: – Jeszcze nie, panie. Robi się czujny, gdy tylko widzi cień innego koguta lub słyszy jego pianie. Znów minęło dziesięć dni i gdy przekazano mu pytanie od księcia, Ji odpowiedział: – Jeszcze nie całkiem, panie. Pragnienie walki wciąż tli się w nim i w każdej chwili może zostać obudzone. Gdy minęło jeszcze dziesięć dni, Ji tak odpowiedział na pytanie o koguta: – Jest prawie gotów. Nawet gdy słyszy pianie innego koguta, nie okazuje podniecenia. Przypomina teraz koguta ze stali. Jego zdolności stanowią jedną całość. Żaden kogut mu nie dorównuje, wszystkie od razu uciekną przed nim. Pozwoliłem sobie tylko zmienić „koguta z drewna” na „koguta ze stali”. Myślę że bardziej pasuje 🙂 Zamiast karmić strach, pozwól rozwijać się w tobie odwadze Andreas Moritz pisze tak: Intencja, jaka kieruje twoją decyzją, ma większą moc niż narzędzie uzdrawiania, które wybierzesz. Jeśli twoje decyzje motywuje strach, lepiej będzie, jeśli nie podejmiesz żadnego działania dopóty, dopóki stawisz mu czoła i nie przemienisz go w zaufanie i pewność siebie. Zaś Czung-Tsy przytacza opowieść SZTUKA ŁUCZNICTWA: Liezi zaprezentował swoją sztukę strzelania z łuku Bohunowi Wurenowi. Kiedy napiął łuk do końca, na jego łokciu postawiono miseczkę z wodą i dopiero wtedy zaczął strzelać. Gdy tylko wypuścił jedną strzałę, już zakładał drugą, za nią następowała trzecia. Przez ten czas stał nieruchomo jak posąg. Bohun Wuren powiedział: – Twoja technika strzelania jest doskonała, ale nie chodzi tu o strzelanie bądź niestrzelanie. Chodźmy na wysoką górę, stańmy na skale zwieszającej się nad przepaścią głęboką na trzy tysiące metrów, i wtedy spróbuj strzelić. Wspięli się na wysoką górę. Gdy znaleźli się na skale zwieszającej się nad przepaścią głęboką na trzy tysiące metrów, Bohun Wuren stanął tyłem, tak że jego stopy wystawały o jedną trzecią długości poza krawędź skały. Kiwnął na Liezi, by podszedł, on jednak padł na ziemię, zlany zimnym potem. Bohun Wuren powiedział: – Człowiek doskonały nie doznaje poruszenia ducha, nawet gdy unosi się na niebieskim niebie, pogrąża się w żółtych źródłach czy wędruje do ośmiu granic świata. Tymczasem ty okazujesz trwogę i w twoich oczach widzę oszołomienie. Jak możesz spodziewać się, że trafisz do celu? Przypowieści Czuang-Tsy cytuję za „Zen i kultura japońska” autorstwa Daisetz T. Suzuki.Andreas Däscher zmarł w wieku 96 lat w mieście Meilen w Szwajcarii. Jest on uznawany za twórcę stylu skakania z nartami ułożonymi równolegle, który był stosowany przez skoczków zanim Szwed Jan Boklov rozpropagował tzw. styl V. Nie żyje słynny muzyk. Miał 81 lat. Nie żyje Sixto Rodriguez.
Naturalne techniki przywracania zdrowia Autor międzynarodowych bestsellerów naświetla wewnętrzną potrzebę człowieka dążenia do mądrości duchowej, bez której być może nigdy nie zrozumielibyśmy swojego prawdziwego znaczenia. Wiele z jego przekazów pomaga rozwinąć nowe poczucie rzeczywistości opartej na miłości, sile i współczuciu. Andreas opisuje związek człowieka ze światem natury w całkowicie nowy sposób i omawia, jak można ujarzmić jego potężne siły, aby otrzymać korzyści zarówno indywidualne, jak i dla całej ludzkości. Ta publikacja kwestionuje niektóre z najtrwalszych wierzeń i przekonań człowieka, i pokazuje jak wyplątać się z emocjonalnych ograniczeń i fizycznych barier, które sami sobie stworzyliśmy. To Ty decydujesz, jak Ci się żyje! Kategorie: Książki » Poradniki Książki » Publikacje akademickie » Nauki medyczne » Medycyna » Choroby, Terapia, Leki Książki » Publikacje akademickie » Nauki medyczne » Medycyna » Choroby, Terapia, Leki » Terapia, Opieka nad chorym, Rehabilitacja, Fizjoterapia » Medycyna niekonwencjonalna Język wydania: polski ISBN: 9788381680240 EAN: 9788381680240 Liczba stron: 376 Waga: Sposób dostarczenia produktu fizycznego Sposoby i terminy dostawy: Odbiór osobisty w księgarni PWN - dostawa do 3 dni robocze InPost Paczkomaty 24/7 - dostawa 1 dzień roboczy Kurier - dostawa do 2 dni roboczych Poczta Polska (kurier pocztowy oraz odbiór osobisty w Punktach Poczta, Żabka, Orlen, Ruch) - dostawa do 2 dni roboczych ORLEN Paczka - dostawa do 2 dni roboczych Ważne informacje o wysyłce: Nie wysyłamy paczek poza granice Polski. Dostawa do części Paczkomatów InPost oraz opcja odbioru osobistego w księgarniach PWN jest realizowana po uprzednim opłaceniu zamówienia kartą lub przelewem. Całkowity czas oczekiwania na paczkę = termin wysyłki + dostawa wybranym przewoźnikiem. Podane terminy dotyczą wyłącznie dni roboczych (od poniedziałku do piątku, z wyłączeniem dni wolnych od pracy).
.